No i stało się!

Nasz okręt flagowy, zatonął. Nie ma już i nie będzie najsłynniejszego punktu Akcji Bałtyckiej, jedynego, który przez 50 lat każdej wiosny i jesieni stawiał sieci. Dziękujemy osobom, które do końca starały się go ratować, przede wszystkim Kasi Stępniewskiej samotnie, przez długie tygodnie utrzymującej Kopań przy życiu. Dziękujemy też Leszkowi Drożdżowskimu i Michałowi Polakowskiemu, którzy usiłowali pomóc Akcji zmieniając swoje osobiste i zawodowe plany na październik. Jeszcze w czwartek dzięki ich wy­sił­kom sytuacja wydawała się opanowana. Niestety w piątek i sobotę dostaliśmy informacje, że dwóch zapisanych od dawna kierowników nie może stawić się na stacji, z bardzo ważnych powodów. Ponieważ wszystkie rezerwy zostały już wcześniej wykorzystane do ratowania sytuacji, trzeba było spojrzeć prawdzie w oczy – to koniec. Nie było nawet chętnych do wzięcia udziału w pogrzebie, czyli do zwinięcia Kopania. Przez chwilę groziło nam przerwanie pracy drugiego punktu – Mierzei Wiślanej. I znowu sytuację udało się zażegnać tylko dzięki poświęceniu Kasi i Krzyśka Stępniewskich.
Cóż w tej sytuacji można powiedzieć? Smutno mi.

Witaj, nieznajomy

Przysłowie na dziś

Sowa spędza dzień, ładując na noc swe akumulatory.

Ramón Gómez de la Serna